Autor |
Wiadomość |
<
Wschód
~
Mieszkanie Państwa Heiwa
|
|
Wysłany:
Pią 4:00, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 773
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wampir również kiwnął smokowi głową na przywitanie. Usiadł na przeciwko nich, uśmiechając się lekko, chociaż gdzieś w środku miał ochotę wytargać tą kobietę za włosy jak najdalej od jego Tamashiego. Problem był tylko jeden.
Tamashi już nie był jego.
Założył nogę na nogę i pogłaskał po włosach synka, który zaraz jednak wrócił do zabawy z młodszym braciszkiem.
- Akira przesadza, jak zawsze. Nie pracuję więcej niż to konieczne w takiej sytuacji - powiedział spokojnie, przesuwając palcami po włosach, odsuwając je przy tym z twarzy.
- Oczywiście, on ma o tym inne zdanie. Raczej nie może zrozumieć, że nie mam ochoty wiecznie siedzieć w domu niczym przykładna żonka... Bez urazy, oczywiście - powiedział, lekko kłaniając głowę z szacunkiem przed rozmówczynią.
- Nie żeby mi coś przeszkadzało w takich osobach, ale... to nie dla mnie. Oszalałbym chyba, gdybym nie miał zajęcia. Taka już moja natura - zaśmiał się cicho, kręcąc głową.
- Tata jest tancerzem - wtrącił Tameari dumnie, a Shanae kiwnął głową.
- Między innymi... A jak wam się wiedzie? - zapytał jednak zaraz uprzejmie, nie chcąc zagłębiać się w temat jego "bycia tancerzem"... Ani innych jego prac.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 4:11, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Tamashi siedział cicho, nie patrząc już na Shanae. Wiedział, że powinien zachowywać się neutralnie, jednak nie potrafił. Patrzył na chłopców, starając się opanować bicie serca.
Na wzmiankę o tańcu, uśmiechnął się mimowolnie. Jak przez mgłę pamiętał, że kiedyś Wampir wykonał jakiś taniec, który Tamashiego zachwycił. Nie pamiętał kiedy, ani gdzie to było, jednak był pewien, że to akurat nie był sen.
-Wspomnę mu, żeby dał ci trochę wolności - mrugnęła do niego, śmiejąc się cicho. - U nas w porządku - przycisnęła się do męża trochę mocniej. - Dziecko nam rośnie, my się starzejemy, czyli wszystko w jak najlepszym porządku - zaśmiała się i odwróciła głowę w stronę Tamashiego. - Kochanie, wykaż trochę zainteresowania naszym gościem, co?
Smok popatrzył na nią, a potem skierował wzrok na Wampira. Przymknął oczy, by po chwili otworzyć je z nową mocą, jakby zbierał w sobie siły.
-Cieszę się, że ci się powodzi - powiedział pierwsze, co przyszło mu na myśl.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 4:25, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 773
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wampir już chciał powiedzieć, że nie ma potrzeby, by smok się nim przejmował... Jednak poczuł się niemal zaatakowany słowami dawnego kochanka. Przez chwilę w jego oczach mignął ból.
Czy "powodzeniem" można było nazwać budzenie się obok mężczyzny, którego nie kochał, który był tylko zastępstwem? Czy można było tak nazwać posiadanie partnera, który - ostatnio coraz częściej - nie potrafił opanować własnej furii i pięści? Czy może "powodzeniem" było tkwicie w zawieszeniu, między tym, co było a tym, co jest?
Shanae miał tego pecha, że pamiętał bardzo dokładnie wiele wspomnień związanych ze smokiem, jak nie wszystkie. Nawiedzały go i dręczyły, nie dając mu uwolnić się od szponów dawnego uczucia, które dalej się w nim tliło.
Zaraz jednak przywrócił się do porządku, nie zauważając, że przez kilka sekund siniak na jego policzku był widoczny. Udało mu się jednak wznowić iluzję i nawet uśmiechnął się delikatnie, choć sztucznie.
- Dziękuję. Również cieszę się, iż w twoim życiu jest... miłość i szczęście - powiedział, chodź zawahał się minimalnie przy odwzajemnieniu "uprzejmości". Odwrócił wzrok, jako wymówkę przyjmując bawiących się chłopców. Złagodniał niemal od razu, patrząc na nich.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 12:17, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Tamashi patrzył na niego, starając się przybrać na twarzy wyraz obojętności. Nie zdołał jednak długo go utrzymać, ponieważ mignęło mu coś na policzku Shanae. Tamashi był pewien, że to siniak, ale... Skąd miał wiedzieć, skąd on się wziął? Nie był nawet pewien czy mu się nie przewidziało.
-Oj, wiele miłości! - zawołała nagle Elizabeth i uśmiechnęła się promiennie. - Chociaż mamusia zrobiła się ostatnio niezwykle nerwowa, nie sądzisz? - odwróciła głowę do męża.
-Tak, masz rację - przyznał jej cicho Smok, a potem krzyknął zaskoczony, gdy Tamanea z zaskoczenia wskoczył mu na plecy z radosnym okrzykiem.
Zaśmiał się cicho pod nosem, zdejmując go z siebie delikatnie i sadzając obok Eli na kanapie.
-I dużo szczęścia, jak widzisz - dodała zaraz Elizabeth, tarmosząc młodego po głowie i mówiąc mu na ucho, by nie atakował tatusia.
Tamashi uśmiechnął się, patrząc na małżonkę i syna. Naprawdę ich kochał, trudno było się nie przywiązać.
Smokowi Wampir wydawał się identyczny z wyglądu, jednak teraz zauważył, że jego charakter się zmienił. Nie pamiętał, by Shanae był taki cichy, spokojny, zrównoważony. Nie wiedział czemu, jednak przeraziło go to.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 12:38, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 773
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Oczy Shanae błysnęły czerwienią, kiedy patrzył na całą trójkę. Odwrócił jednak szybko wzrok, zaciskając trochę mocniej palce na oparciu kanapy. Nie zauważył, że iluzja opadła... Dopiero, gdy poczuł delikatne palce, zgarniające włosy na zraniony policzek, to zauważył.
- Nie chcę być niegrzeczny, ale możemy już wrócić do domu? - zapytał Tameari, ukrywając siniaka przed niepożądanymi spojrzeniami. Z dwojga złego wolał wrócić do domu, do skruszonego już zapewne Akiry niż pozwolić, by tata dalej się ranił, patrząc na obrazek idealnej rodziny, w której skład wchodził Ojciec małego wampirka.
Tak, młody Zankoku wiedział, że niebianina czasem ponosi. Jednak nie mijało dużo czasu, jak Akira wracał z podkulonym ogonem, przepraszając. Wtedy znów stawał się tym samym, kochającym i czułym partnerem, co zawsze.
... Aż do kolejnego wybuchu.
Shanae uśmiechnął się trochę nerwowo, patrząc na syna i czując ból przy dotknięciu sińca. Z jednej strony cieszył się, że Tameari jest bystrym i spostrzegawczym dzieckiem, a z drugiej... czasem był aż za bardzo taki.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 13:01, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Elizabeth nie miała w zwyczaju wtrącania się w nie swoje sprawy, nie zareagowała więc, gdy zobaczyła siniaka na twarzy Shanae. Wstała, z Tamaneą na rękach i uśmiechnęła się do gościa.
-My pójdziemy posprzątać po posiłku, a ty, kochanie - odwróciła się w stronę Tamashiego. - Idź pożegnaj naszych gości.
Ruszyła w stronę kuchni, uprzednio zabierając w wolną rękę tackę. Uśmiechnęła się jeszcze na pożegnanie do Wampira i zniknęła w sąsiednim pomieszczeniu.
Smok podniósł się z kanapy, starając się nie patrzeć zbyt dużo na Shanae. Starał się w ogóle nie patrzeć.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 13:07, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 773
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Tameari poczuł nagły ucisk i spojrzał na rodziciela prosząco. To on prosił o szybsze wyjście, ale...
- Nie patrz tak na mnie. Idź - Shanae potarmosił włosy syna, uśmiechając się do niego delikatnie. Młody wampir od razu pobiegł za kobietą i młodszym braciszkiem, chcąc pomóc w sprzątaniu.
Starszy wampir pokręcił tylko głową, unosząc rękę i przeczesując palcami włosy. Ułożył je delikatnie na policzku i spojrzał na Tamashiego. Byli sami... A on nie miał zielonego pojęcia, czy powinien zacząć jakąś rozmowę czy może odpuścić i milczeć.
Zwilżył wargi i poprawił koszulę, patrząc w dół, na swój tatuaż. Uśmiechnął się pod nosem gorzko, jednak zaraz uniósł głowę, patrząc na obraz, wiszący na jednej ze ścian.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 18:07, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Tamashi odgarnął włosy z twarzy i odwrócił głowę, patrząc na drzwi do kuchni, zza których słychać było śmiech chłopców. Uśmiechnął się bezwiednie niemal, przenosząc wzrok na Shanae.
Automatycznie przybrał wyraz obojętności, stojąc i nie ruszając się.
-Długo tu mieszkasz? - zapytał z czystej grzeczności, opuszczając trochę wzrok.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 20:12, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 773
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wampir zacisnął pięść, starając się być spokojnym. Spojrzał na Tamashiego neutralnie, z delikatnym i uprzejmym uśmiechem.
- Jakieś... dwa, trzy miesiące, nie dłużej - odparł, wygrzebując z pamięci datę przybycia do tego miasta. Przesunął językiem po kłach, patrząc na niego... Ale nie w jego oczy, tylko w okolice policzka i ucha.
- Masz uroczego synka... I żonę. Elizabeth jest bardzo miłą kobietą - powiedział uprzejmie, czując, że musi jakoś pociągnąć rozmowę. - Mieszkacie tu już dłuższy czas, prawda?
Cholernie trudno było mu utrzymać ciało na wodzy i nie przysunąć się do smoka, nie pocałować go gwałtownie, nie kochać się z nim rozpaczliwie na stole bądź kanapie. Nie mógł jednak sobie na to pozwolić, dobrze o tym wiedział, a jednak jakaś jego część wrzeszczała wściekle, że mężczyzna nadal należy do niego, że to on powinien stać przy jego boku... Co w nim buntowało się gwałtownie na myśl, że Tamashi ma już inną miłość, kobietę, żonę, że w jego życiu nie było już miejsca dla wampira.
Bo nie było, a Shanae mógł albo się z tym pogodzić i również ułożyć sobie życie albo dławić się własną zazdrością i ranić samego siebie dalszymi "nadziejami".
Uniósł rękę, zasłaniając usta, gdy ziewnął niekontrolowanie, wymęczony kłótnią z Akirą i pracą. Włosy zafalowały, odsłaniając niemal oskarżycielsko sińca, który z jakiś powodów ni cholery nie chciał się zaleczyć.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 20:23, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Smok przytaknął i oparł się na wyprostowanej ręce o zagłówek kanapy. Nogi lekko mu drżały.
-Tak, trochę ponad cztery lata - odpowiedział, podnosząc wreszcie wzrok na Wampira. - Nic się nie zmieniłe...
I właśnie wtedy znów mignął mu przed oczami siniak na policzku Shanae.
Tamashi zmarszczył lekko brwi, nie dokańczając poprzedniego zdania. Po chwili znów przybrał na twarz wyraz obojętności. Starał się trochę uśmiechnąć.
-Ciężka praca? - zapytał, mając na myśli ślad po uderzeniu.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 20:53, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 773
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wampir spojrzał na niego, a gdy zorientował się, co było powodem pytania smoka, odruchowo cofnął się o krok do tyłu, zasłaniając szybko ślad włosami i odwracając wzrok, niczym rasowy przykład bycia ofiarą przemocy domowej.
- Tak, można tak powiedzieć - odparł, zbierając w sobie siły i unosząc wzrok. Uśmiechnął się trochę wymuszenie.
- Z wyglądu może nic się nie zmieniłem - mruknął, starając się rozluźnić nagle spięte ciało. - Ty również... Nie wyglądasz inaczej. Oprócz ubrania. Jest jakby bardziej stonowane.
Wiedział, że plecie trzy po trzy. I kłamał, mówiąc, iż nie zauważa różnicy w starszym. Jego zachowanie było inne... Ogólnie wydawał się jakiś matowy, bez życia.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 21:29, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Smok zmarszczył brwi, nie kontynuując jednak tematu siniaka. Widział, że Shanae skłamał, jednak nie zamierzał w to wnikać. Nie byli przyjaciółmi, żeby się sobie zwierzać.
-Ty za to, wyglądasz identycznie... - odparł, patrząc na jego strój. - Nie pamiętam cię zbyt dobrze, jednak... Chyba nosiłeś się tak samo?
Odwrócił znów wzrok i przełknął ślinę. Czuł rozchodzące się bardzo powoli ciepło, które sprawiało, że jego serce biło coraz szybciej. W jednej chwili zaczął po prostu błagać w myślach o to, by Elizabeth wreszcie wyszła z tej kuchni. Żeby nie byli sami, bo czuł, że długo nie wytrzyma i po prostu upadnie.
Zacisnął palce na oparciu kanapy, nie patrząc na Wampira.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 21:43, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 773
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wampir poczuł się jakby ktoś mentalnie kopnął go prosto w żołądek. Nagła fala zimna i bólu niemal zwalił go z nóg.
Zapomniał. Po prostu wyrzucił go z pamięci, niczym śmiecia, niczym coś zupełnie zbędnego...
Zacisnął zęby, żeby nie powiedzieć za dużo, żeby nagła gorycz nie wylała się z niego w ostrych, raniących słowach. Skoro Tamashi wymazał sobie go z pamięci... To czy kiedykolwiek był poważny w relacjach z wampirem?
Ta myśl tylko dobiła wampira, który usiadł nagle na kanapie, jakby zabrakło mu sił. Uniósł rękę, drapiąc się po czole tak, by ukryć pełne bólu spojrzenie przed starszym.
- Mniej-więcej tak samo - powiedział dość słabo, jednak zebrał się w sobie zaraz. Wstał, próbując utrzymać się na miękkich nogach.
- Tameari! Chodź, wracamy do domu - zwrócił się trochę głośniej i spokojnie w stronę wyjścia z salonu. Nie chciał już tu być, nie chciał przebywać ze smokiem sam na sam w jednym pomieszczeniu.
W myślach jakaś dawna część jego roześmiała się pogardliwie, kpiącym głosem komentując jego głupotę i naiwność.
"Dałeś się wydymać" - mówiła, a Shanae niemal widział własne usta, rozciągnięte w okrutnym uśmieszku i wystające z nich drapieżnie kły. - "Dałeś się wydymać i wplątać w coś takiego... Spierdoliłeś całe swoje życie, naiwnie krocząc za miłością do tego mężczyzny, a on zwyczajnie miał cię gdzieś. Zawsze. Oh, jakież to smutne..."
Uspokajał się, jednak jego oczy zabłysnęły czerwienią. Już kiedyś został zraniony... A zraniony wampir to mało bezpieczna i spokojna istota.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 22:10, 30 Gru 2011
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Tamashi drgnął nagle, rejestrując kontem oka, że Shanae opada na sąsiednią kanapę. Wziął głęboki oddech, słuchając jego niemrawej odpowiedzi.
Elizabeth wyszła z kuchni, wycierając dłonie o fartuch przewiązany wokół pasa i wypuszczając z pomieszczenia Tameariego i Tamaneę. Zmarszczyła brwi, widząc stan starszego Wampira.
-W porządku, Shanae? - zapytała, zerkając przelotnie na Tamashiego, który też z resztą, nie wyglądał za dobrze.
Ruszyła za gościem do przedpokoju, chcąc otworzyć mu drzwi. Podała małemu Wampirowi jego płaszczyk i odblokowała zasuwkę w zamku. Nie chciała dłużej zatrzymywać Shanae i Tameariego, ponieważ bez trudu dostrzegła, że coś jest nie tak.
-Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś - odparła cicho i grzecznie do chłopczyka, gdy zamykała za nim drzwi.
Gdy wróciła do salonu, Tamashiego już tam nie było.
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 20:53, 19 Lut 2012
|
|
|
Dołączył: 22 Kwi 2011
Posty: 781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Tamashi czuł podświadomie, że coś jest nie tak. Nie wiedział jednak, co dokładnie. W pierwszym odruchu chciał nawet polecieć do Shanae, by zobaczyć, czy wszystko z nim w porządku, jednak zdawał sobie sprawę, że to nie o wampira chodzi.
Był na targu, kupował jedzenie do domu. Kilka godzin wcześniej zostawił Elizabeth i Tamaneę w domu. Niemal instynktownie szedł teraz w kierunku własnego mieszkania. Coś było nie tak.
Jego podejrzenia tylko się pogłębiły, gdy dostrzegł nad linią lasu chmurę dymu. Wtedy to rozłożył skrzydła, nie przejmując się ani kurtką, ani zakupami.
~~~
-Tamanea! Elizabeth! – krzyczał, starając się swoją mocą wygasić otaczające go płomienie.
Szedł z głową jak najniżej, sprawdzając kolejno każde pomieszczenie. Czuł smród palonych włosów i inne, równie nieprzyjemne zapachy. Oddychał ciężko, starał się wciągać wystarczająco dużo powietrza, równocześnie nie wdychając dymu, jednak było to niemożliwe. Starał się nie zwracać na to uwagi.
Wchodził po schodach, słyszał, jak nadpalone drewno trzeszczy mu pod stopami. Kaszlał, oczy mu łzawiły, jednak był zdeterminowany.
Nie miał wystarczająco dużo mocy, by ugasić ogień, jednak zdołał powstrzymać jego rozprzestrzenianie się. Wiedział jednak, że zbyt długo nie wytrzyma. Ale musiał znaleźć Tamaneę, musiał uratować syna i żonę.
-Tamanea! – wrzasnął jeszcze raz, jednak jego głos ledwo przedostał się przez hałas wywołany pożarem.
Nie myślał wtedy o tym, że pali się jego dom, jego dobytek... Najważniejsze było życie jego rodziny.
Gdy znalazł ich w jednym z pomieszczeń, jego serce stanęło. Ciało Elizabeth, zupełnie nieruchome, skulone było pod oknem. Jej ręka przyciskała kawałek materiału do twarzy Tamanei, prawdopodobnie by ochronić go przed dymem.
Tamashi podbiegł do kobiety, nie przejmując się już wcale łzami spływającymi z jego oczu.
Okno było otwarte, Elizabeth myślała prawdopodobnie o skoku. Smok wziął ją w ramiona, tak samo jak syna i wszedł nieporadnie na parapet. Rozwinął skrzydła i skoczył.
Silne kończyny niewiele mu dały. Odległość do ziemi była niewielka, Tamashi nie zdążył nawet porządnie zamachać skrzydłami. Upadł więc boleśnie na ziemię, ochraniając jednak ciało żony i małego chłopca.
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|